piątek, 30 września 2011

Rekonwalescencja...

Piesek czuje się lepiej, tylko szybko się męczy. Ale ma apetyt, wstaje, żeby powitać Pańcia wracającego z pracy, nawet wskakuje na kanapę. Wracamy do świata żywych. Niestety, wyniki wątroby się trochę pogorszyły, mamy zjadać Esseliv już nie dwa a trzy razy dziennie. Piesek przeszczęśliwy!

Cóż, nie ma co się dziwić, skoro dostaje kapsułki oklejone ulubionym serkiem topionym. :) Wystarczy charakterystyczny odgłos blistra, by Piesek przypędził do kuchni z tą swoją miną pewniaka:
- To dla mnie, prawda? To na co czekasz, aż mnie wątroba rozboli??

środa, 21 września 2011

Babeszjoza - dzień trzeci

Znów w lecznicy, może się uda bez następnej kroplówki? Kolejne ukłucia... wynik badania? nie udało się. Leżymy więc znów na kocyku - nie tylko my, Kairo także jeszcze nie wyszedł do domu.

Po cichutku czekamy, aż skapie co ma skapać. W międzyczasie inne atrakcje, m.in. zastrzyk od którego Pieskowi aż łapy się ugięły. Bolało, bardzo. Łzy w oczach, boję się odezwać do lekarza, żeby się nie rozkleić. Po chwili znów zostałyśmy same, Piesek spokojniejszy, obie czujemy, że jest lepiej. Ona zmęczona przysypia, ja jeszcze roztrzęsiona, próbuję się na czymś skupić. Przyszła następna kroplówka, tym razem podskórna - ta idzie szybciutko.

Na koniec ostatnie badanie i zalecenie od lekarki: nerki ok, brać leki na wątrobę. Wizyta za 1,5 tygodnia. Dzwonię po Pańcia, żeby nas zabrał do domu.

Piesek podniósł łepek:
- Czyli możemy już wrócić do domu?...

- Tak, myszko, jedziemy do domu. I jutro nie wracamy!

- I nie będą już kłuć?...

- Nie, słonko. Nie będziemy już dziurawić futerka. Już tylko pigułki, w serku topionym. Może być?

- Faaajnie...

Pańcio przyjechał. Wróciliśmy do domu. Piesek powędrował od razu do kuchni:
- To gdzie ten serek?
Naprawdę jest lepiej!

wtorek, 20 września 2011

Babeszjoza - dzień drugi

Piesek czuje się troszkę lepiej. Troszeczkę. Trochę zjadł, na spacer wychodzi bez problemu, ale męczy się błyskawicznie... Wczoraj po stwierdzeniu babeszjozy spędziłyśmy kilka godzin na kroplówkach. Dzisiaj powtórka. W tym samym pokoju drugi psiak, wielki, starszy dog Kairo. Cudowny, tuli się raz do pani, raz do pana, którzy razem z nim leżą na kocu... Patrzę ze współczuciem ale i z zazdrością. Mój Piesek prawie nie reaguje.

Pościeliłam Pieskowi kocyk, pani doktor przypięła kroplówkę - sama przysiadłam z brzeżku, głaszczę, poprawiam trochę łapki, łepek... żeby było jej wygodnie, ciepło, ale nie za ciepło. Przed nami kolejnych parę godzin w lecznicy. Między kroplówkami bolesne zastrzyki. Tyłek mi odpada na zimnych kafelkach, poczuję później...
Milczymy.

poniedziałek, 19 września 2011

Babeszjoza - dzień pierwszy

Rano, jak nakazuje tradycja, Pańcio, który wstaje wcześniej, dzieli się z Pieskiem kawałkiem czegoś upolowanego w lodówce. Piesek tym razem nie jest zainteresowany.
- Nie mam ochoty...

- Piesku, nie chcesz salcesonu??

- Nieee...

- Wczoraj zajadałaś, aż ci się uszy trzęsły! Jest pyszny.

- Możliwe... ale wolę sobie poleżeć...
Wstaję, ścielę łóżko, myję się, ubieram, Piesek rozłożony w przedpokoju. Zbieramy się na spacer:
- Piesku, ubieraj się.

- Nie chce mi się...

- No, chodź! trzeba obsikać podwórko.

- O, rany...
Po spacerze już nie wracamy do domu. Pędzimy do lecznicy.