poniedziałek, 19 września 2011

Babeszjoza - dzień pierwszy

Rano, jak nakazuje tradycja, Pańcio, który wstaje wcześniej, dzieli się z Pieskiem kawałkiem czegoś upolowanego w lodówce. Piesek tym razem nie jest zainteresowany.
- Nie mam ochoty...

- Piesku, nie chcesz salcesonu??

- Nieee...

- Wczoraj zajadałaś, aż ci się uszy trzęsły! Jest pyszny.

- Możliwe... ale wolę sobie poleżeć...
Wstaję, ścielę łóżko, myję się, ubieram, Piesek rozłożony w przedpokoju. Zbieramy się na spacer:
- Piesku, ubieraj się.

- Nie chce mi się...

- No, chodź! trzeba obsikać podwórko.

- O, rany...
Po spacerze już nie wracamy do domu. Pędzimy do lecznicy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz