Z jakiegoś tajemniczego powodu Piesek nie jada całych owoców. Lubi truskawki, winogrona, mandarynki, czereśnie, śliwki... ale tylko napoczęte. Trzeba ugryźć kawałek albo naderwać skórkę, wtedy zje z przyjemnością. Teraz kończy się sezon na truskawki - pyszne, pachnące stoją na stole, więc Piesek siedzi przy stole, przed Panciem. Pancio nauczony (inteligentny to łatwo się uczy) wie już, że nie ma co podawać całego owoca, czyli pracuje rytmicznie: pierwszy kęs dla niego, drugi dla Pieska.
- Masz Piesku.
- mniam!
- Masz.
- mniam!
- Masz jeszcze.
- Mniii... fuj!!... - Piesek tylko obwąchał, nawet nie wziął do pyska.
- Co jest? Dobra truskawka...
- Fuj, powiedziałam! - Piesek tryka truskawkę nosem i odwraca z obrzydzeniem łeb.
- Co ci się w niej nie podoba?!!
- Zielone! Tam zostało ZIELONE!... Tego się nie je!
- Żartujesz?? Ten malutki strzępek???! Trawę żresz na polu jak popadnie, a tu pół truskawkowego listka nie możesz?
- Nie mogę. Urwij!
Pancio urywa, podaje królewnie...
- Mniam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz